Zauważyłam, że dużo czytelników tego bloga mieszka w Stanach, dlatego przyglądałam się dzisiaj mojemu ogrodowi trochę inaczej. Wiem, że tam znacznie popularniejsze są piękne trawniki a rabaty, jeśli są to w bardzo delikatnych formach.....jako mały dodatek, a u mnie przecież przesyt kwiatów i rabatek.
Po długim spacerze przeanalizowałam jednak, że chyba nie zlikwidowałabym żadnej z nich.
Czasami dużą przestrzeń trzeba czymś zapełnić, żeby zgubić efekt pustego ogrodu.
Mój ogród ma dość dużą szerokość i dlatego przedzieliłam go bylinowymi wyspami, dodatkowo nie jestem w stanie utrzymać trawnika w idealnym stanie ze względu na bliskość niekoszonych działek. Chwasty są tu stałymi gośćmi a teraz dodatkowo mokre lato sprawiło, że trawnik przypomina skoszony ugór. W takiej sytuacji musiałam skosić dość nisko i będę przeprowadzać wertykulację. Oczywiście nawożenie będzie tylko jeden raz jesiennym nawozem, a w październiku wapnowanie, żeby podnieść Ph gleby.
Dlatego chciałam tego posta zadedykować czytelnikom z USA, ponieważ zawsze z zachwytem oglądam te pięknie wypielęgnowane trawniczki koszone raz w tygodniu i tak przeraźliwie zielone, że zazdrość targa moją duszą........dlaczego nie mnie jest dane mieć taki trawniczek........
Ba - widocznie za dużo dobrego na raz mi się marzy.
Pozdrawiam i zmykam do ogrodu wakacjować się jeszcze choć przez chwilkę.